Późnym popołudniem w środę okolica akademików Politechniki Rzeszowskiej tętniła olbrzymią energią i radością, jaką przywieźli z sobą tancerze uczestniczący w XIX już Światowym Festiwalu Polonijnych Zespołów Folklorystycznych. Powitania, całusy, objęcia, uściski, okrzyki, wybuchy śmiechu, niesamowita euforia, flagi wywieszone w oknach domu studenckiego Ikar...
Łączy nas polskość i język ciała - taniec
- Ach, jak bardzo tęskniłam za tym festiwalem - mówi Asia Smolinski z Zespołu Polskiego Tańca Folklorystycznego Łowicz z Edmonton w Kanadzie, który ma na festiwalu 18-osobową reprezentację - 9 par w wieku ok. 18-35 lat. - Nasza grupa pragnie tu przyjeżdżać, chociaż jest przecież tyle festiwali na całym świecie. Rzeszów to taka magia, magnes. Tu spotykamy się z przyjaciółmi z innych zespołów.
W tym roku pierwszy raz Asia występuje w charakterze instruktorki, ale jako tancerka gościła na festiwalu już parę razy. - Pokażemy oczywiście polskie tańce, m.in. rzeszowskie, lubelskie. Zatańczymy też nową suitę kaszubską. Przygotowywaliśmy się do występu naprawdę intensywnie. Mieliśmy próby po dwa, trzy razy w tygodniu, bo przez ten covid i przerwy trzeba było nabrać kondycji - śmieje się.
Towarzyszy jej siostra Karolina. - Nasi rodzice pochodzą z Polski. My jesteśmy pierwszą generacją kanadyjską. Polskość w naszym domu była i jest bardzo ważna - podkreślają dziewczyny.
Obie świetnie radzą sobie z językiem polskim. - To właśnie zasługa rodziców. Chodzimy do polskiego kościoła. Rozmawiamy w domu w ojczystym języku mamy i taty, celebrujemy polskie tradycje.
Pobyt w stolicy Podkarpacia to też okazja, by zwiedzić region. Z poprzednich pobytów Asi mocno utkwił w pamięci Łańcut. Zachwycił zamek i okolica. - Tu wszędzie jest pięknie. Bardzo lubimy Polskę, gdziekolwiek byśmy nie pojechały.
Rob Stadtmuller przyjechał na festiwal z Zespołem Pieśni i Tańca Karolinka z Londynu, choć na co dzień tańczy w Polonezie z Manchesteru.
- Połączyliśmy siły - mówi weteran festiwalowy, bo już siódmy raz na nim pokaże swoje taneczne talenty. - Jestem zachwycony polską kulturą i tańcami ludowymi. Moi dziadkowie pochodzili stąd, a za granicę wyjechali podczas II wojny światowej. W Wielkiej Brytanii chodziłem do polskiej szkoły, byłem ministrantem, harcerzem. Zawsze się śmiałem, że mam polskie serce, ale i polską wątrobę - żartuje.
Na scenach zobaczymy m.in. jak z grupą wywija tańce sądeckie.
Rob także zwraca uwagę na atmosferę nie do podrobienia, co zresztą wybija się u każdego naszego rozmówcy. - Nie szkodzi, że czasami się nie rozumiemy. Nawet jak nie znamy swoich języków w mowie, to ponad wszystko łączy nas język ciała - taniec.
Pielęgnujemy polską kulturę
Julia Chyzynski rozsmakowuje się właśnie w polskim chlebie. Zajada kanapkę z szynką i pomidorem. - Pyszna - mówi.
Na ŚFPZF, czyli największą imprezę polonijną w kraju, przyjechała z Zespołem Pieśni i Tańca Polonia z Chicago w USA. - To już mój drugi raz. Po poprzednim wręcz nie mogłam się doczekać kolejnej edycji. Bardzo tęskniłam, bo kocham ten kraj - przyznaje. - Jestem taka szczęśliwa i podekscytowana, że dotarliśmy do Rzeszowa. Wszyscy Polacy tworzą tu wielką rodzinę.
Ona także ma polskie korzenie. Rodzice i dziadkowie pochodzili z Płocka. - Za oceanem dalej pielęgnujemy polską kulturę.
W Rzeszowie pokażą tańce spiskie, warszawskie, krakowiaka, ale też amerykański swing do muzyki jazzowej.
W stolicy regionu urzeka ją Rynek. - Przepiękny - mówi. - Jest u was najlepszy Dara Kebab - śmieje się.
Jakub Ochał to też chłopak z Chicago, ale z korzeniami z okolic Sędziszowa Małopolskiego. Do Polski przyjeżdża do dziadków. Kocha spokój, wieś.
- Całkiem inne życie. Wolniejsze, bez pośpiechu, pozwalające złapać oddech. - Dlaczego tańczę w zespole ludowym? To rodzinna tradycja. Dziadek tańczył, mama, tata. I mnie to wciągnęło, gdy miałem 8 lat - mówi 18-latek.
Marianka Mosz, także z chicagowskiej grupy, pierwszy raz jest na festiwalu jako tancerka, ale była już jako widz. - Cztery lata temu, przed pandemią - mówi. - Wcześniej słyszałam opowieści, jak tu jest wspaniale, jaki pozytywny i niezapomniany nastrój. Cieszę się, że mogę tańczyć razem z wszystkimi na podkarpackich scenach. Teraz ja będę mogła to wszystko przeżyć i opowiadać dalej, jak było.
Dodaje, że z tańcem jest związana od drugiego roku życia, więc już przeszło 15 lat. - Do Polski przyjeżdżam rokrocznie. Mam rodzinę w Bielsku Białej. Uwielbiam to miejsce. To mój drugi, jak nie pierwszy dom.
W Ameryce chodziła do polskiej szkoły.
Chciałabym wrócić do Polski
Zuzia Gnieciak z Zespołu Pieśni i Tańca Karolinka z Londynu także była już na festiwalu. W 2019 roku. - Jednak teraz pierwszy raz będę występować. Mamy w repertuarze tańce cieszyńskie, sądeckie, kujawiaka, oberka... Najbardziej raduje mnie, że ten festiwal to okazja, aby spotkać się z Polonią z całego świata. Jest to wspólny mianownik, coś co nas wszystkich niesamowicie łączy.
Urodziła się w Lublinie, ale wyjechała z kraju, gdy miała 6 lat. Miłość do Polski, do polskiej tradycji i kultury wyniosła z domu. Dlatego zdecydowała się zapisać do zespołu folklorystycznego. - Pamiętam, że poszliśmy na festiwal, który odbywa się w Anglii co trzy lata i gdzie zjeżdżają się zespoły z całej Wielkiej Brytanii. Siedziałam jak zaczarowana. Urzeczona wszystkim: strojami, muzyką, atmosferą... Złapałam tego bakcyla - opowiada absolwentka studiów psychologicznych, poszukująca pracy w zawodzie, na razie za granicą, ale w przyszłości planująca powrót do Polski. - Mnie się tu w Rzeszowie wszystko podoba. Ludzie, miasto.
Dlaczego folklor, a nie np. taniec towarzyski czy inny styl? - W zespołach kreuje się więź. W tańcach ludowych opowiada się historię razem. Współgramy. To przeważyło.
Ulubione polskie tańce? - Może kaszubskie, z racji tego, że są wesołe, zabawne - mówi.
Oddech od wojny, alarmów, schronów
Dla Olgi Zozuli tańczącej w Polanach znad Dniepru z Kijowa na Ukrainie przyjazd na festiwal, już po raz trzeci czy czwarty, teraz ma dodatkowy walor. - Dla mnie to była możliwość przebywania przez tydzień w zupełnie innej atmosferze. W kraju bez trwającej wojny, bez tych ciągłych syren, alarmów, chowania się do schronu, do piwnicy. Oczywiście do Rzeszowa ciągnęły mnie emocje związane z ludźmi, tańcem, poczuciem polskości.
Nie myślała, aby po wybuchu wojny wyjechać z Kijowa. Pracuje. - Zawsze powtarzam, że to nie ja jestem osobą, która musi wyjechać z Ukrainy. To muszą zrobić Rosjanie. Ja jestem u siebie. Naturalnie, są lepsze i gorsze dni. Nie jest łatwo, gdy słyszy się, że blok kogoś bliskiego został zbombardowany. Ale jakoś musimy żyć. Człowiek to takie zwierzę, które do wszystkiego z czasem się przyzwyczai. Wszyscy mamy nadzieję, że ta wojna wreszcie się skończy.
Jak się zaczęła jej przygoda z folklorem? - Moja babcia i dziadek ze strony mamy są Polakami, ale mieszkają na Ukrainie. Ciekawiło mnie wszystko, co polskie. Znalazłam w Kijowie zespół, który tańczył polskie narodowe tańce. Uczyliśmy się o świętach, tradycjach, języku. Bardzo mi się tam spodobało. Tańczę już ponad 10 lat.
Co jest takiego w naszej ludowości? - Bardzo mi się podoba, jak dużo bogactwa jest w polskim folklorze. Każdy najmniejszy region ma jakieś swoje tańce, stroje, potrawy, ciekawostki. To zachwyca. W Ukrainie mamy tego mniej.
Ulubiony taniec? - To jakby zapytać o ulubione dziecko. Wszystkie! A może ciut bardziej kujawiak, bo jest taki romantyczny? Zawsze tak spokojnie się go tańczy i czuje przyjemność.
Jak liczna grupa z Ukrainy przybyła?
- Przyjechało nas nie tak dużo. Z grupy liczącej kilkadziesiąt osób - kilkanaście. Ale też nie wszyscy mogli wyjechać, bo przecież większość chłopaków jest teraz w wojsku. Poza tymi najmłodszymi, których zabraliśmy - mówi opiekunka grupy.
Antonio Pernalves Rodríguez, Ana Zimmerman i Decio Lima z Junaka przyjechali z Kurytyby, głównego ośrodka polonijnego w Brazylii, miasta nazywanego „Chicago Ameryki Południowej”. Sami nie mają polskich korzeni, ale takowe ma choreografka grupy. Mówią, że w swoim mieście mają wielu znajomych, których dziadkowie pochodzili z Polski.
Dlaczego wybrali polskie tańce? Właśnie ze względu na przyjaciół, ale też z uwagi na ich urok, żywiołowość, barwność. Tłumaczą, że nie trzeba być etnicznie związanym z daną grupą, by jej kultura urzekła. - U nas też odbywają się podobne festiwale, gdzie można zobaczyć różnorodność kultur. Uważamy, że polskie zwyczaje są interesujące - podkreślają.
Rusza 61. Festiwal w Opolu. Znamy szczegóły
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Stare zdjęcia Lewandowskiej pokazują inną osobę! Pamiętacie ją taką?
- Górniak i Szcześniak zerwali kontakt?! Ujawniamy prawdę o ich obecnej relacji
- Szpak rozwścieczył katolików, nie darują mu! Oburzeni, wciągają w to jego zmarłą mamę
- Katarzyna Pakosińska i jej książę mają problemy w Gruzji? Ukrywają się!