MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wynalazkiem rzeszowskich studentów zachwycili się Amerykanie

Katarzyna Mularz
- Żałujemy, że nie udało nam się spotkać z Billem Gatesem, bo to byłoby naprawdę wielkie wyróżnienie. Przebywający z nami w Seattle pracownik Microsoftu mówił, że oddałby 50 tysięcy dolarów za takie spotkanie – opowiada P.Wrotny. Na zdj. dr inż. Tomasz Kapuściński (mentor, Katedra Automatyki i Informatyki Wydziału Elektrotechniki i Informatyki PRz), Tomasz Pleśniak, Daniel Pomianek, Piotr Wrotny, Sylwia Perykasza i Norbert Pisz.
- Żałujemy, że nie udało nam się spotkać z Billem Gatesem, bo to byłoby naprawdę wielkie wyróżnienie. Przebywający z nami w Seattle pracownik Microsoftu mówił, że oddałby 50 tysięcy dolarów za takie spotkanie – opowiada P.Wrotny. Na zdj. dr inż. Tomasz Kapuściński (mentor, Katedra Automatyki i Informatyki Wydziału Elektrotechniki i Informatyki PRz), Tomasz Pleśniak, Daniel Pomianek, Piotr Wrotny, Sylwia Perykasza i Norbert Pisz. Fot. P.Wrotny
Studencki projekt zamienił się w pomysł na biznes. Face Controllerem autorstwa studentów Politechniki Rzeszowskiej zachwycili się Amerykanie.

dr inż. Tomasz Kapuściński - mentor grupy, Katedra Automatyki i Informatyki Wydziału Elektrotechniki i Informatyki PRz:

dr inż. Tomasz Kapuściński - mentor grupy, Katedra Automatyki i Informatyki Wydziału Elektrotechniki i Informatyki PRz:

Jestem bardzo dumny z tego, jak studenci przygotowali projekt i jak potrafili w trakcie jego realizacji współpracować Finał był niezwykle wymagający, jury zadawało bardzo trudne pytania, a oni nie tylko świetnie merytorycznie opracowali projekt, ale też potrafili go "sprzedać" i zaprezentować jego potencjał ekonomiczny. W Seattle zespół miał m.in. pokaz na targach dla potencjalnych inwestorów, pomysł wzbudził duże zainteresowanie i zebrał pozytywne opinie. Były apetyty na podium, ale dotarcie do finału to przecież też duży sukces. Z aplikacji korzystają już osoby niepełnosprawne i sam ten fakt należy uznać za zwycięstwo.

Sześć lat temu Michał po raz ostatni skoczył do wody. Paraliż, jakiego doznał na skutek wypadku, objął połowę ciała. Brak czucia w rękach sprawił, że wykonywanie najprostszych czynności stało się ogromnym wyzwaniem, a korzystanie z komputera właściwie niemożliwe. Historia ludzi takich jak on zainspirowała studentów Politechniki Rzeszowskiej, którzy stworzyli oprogramowanie umożliwiające obsługę komputera wyłącznie za pomocą głosu lub ruchów głowy lub mimiki twarzy. Niepełnosprawny Michał był jego pierwszym testerem.

Rzeczy ważne i ważniejsze

Prace nad aplikacją grupa Power of Vision rozpoczęła w styczniu. Projekt zgłosili do studenckiego konkursu organizowanego przez firmę Microsoft. Idealnie wpasowywał się w jedną z kategorii, choć początkowo nie wiązali z nim największych nadziei.

- Niewiele osób wie, ze do Imagine Cup zgłosiliśmy się z dwoma projektami. Dużo większe szanse dawaliśmy drugiej aplikacji. MathMove przy pomocy ruchu i zabawy uczy dzieci matematyki - opowiada Piotr Wrotny.
Edukacyjna gra szybko odpadła w sicie selekcji, za to Face Controller okazał się prawdziwą bombą. Jak burza przeszli przez krajowe kwalifikacje wygrywając w swojej konkurencji. Do półfinałów, które odbywały się online, zakwalifikowało się 170 projektów z całego świata. Ostatecznie 35 najlepszych, Microsoft zaprosił do finału, który odbywa się w mieście-siedzibie legendarnej firmy, czyli Seattle.

- Co się czuje, kiedy dostaje się taką wiadomość? Chyba tylko: WOW! Świętowaliśmy, choć niezbyt długo. Przygotowania do finału nałożyły nam się na sesję. Lekko nie było - opowiada Tomek Pleśniak.
- Nawarstwienie obowiązków spowodowało, że byliśmy całkowicie oderwani od rzeczywistości. Jakimś cudem wszystko jednak pozaliczałam - dodaje Sylwia Perykasa.

- Mnie natomiast nie udało się zaliczyć semestru. Bardzo dużo czasu poświęciłem na pracę; wolę jednak tworzyć realne projekty, niż uczyć się na studiach rzeczy, które nigdy mi się do niczego nie przydadzą - kwituje Norbert Pisz

"Siadasz i działasz"

Z założenia Face Controller ma pomagać ludziom niepełnosprawnym - z oficjalnych statystyk wynika, że to około 30 mln osób na świecie. W trakcie prac nad projektem okazało się jednak, że grupa docelowa może być znacznie szersza.

- Skontaktował się z nami neurochirurg z Poznania, który chciałby wykorzystywać aplikację podczas operacji. Dużo łatwiej mu ruchem głowy zdecydować, jaki obraz chce widzieć na monitorze, niż każdorazowo wydawać dyspozycje. Początkowo skupiliśmy się na osobach niepełnosprawnych, choć aplikacja przyda się każdemu komu w pracy czasem "brakuje rąk" - opowiada Piotrek.

Zasada działania Face Controllera jest banalnie prosta. Aplikacja działa z czujnikiem ruchu Kinect, który kojarzony jest przede wszystkim interaktywnymi z grami na konsole. Podpięty do komputera z zainstalowanym oprogramowaniem, śledzi ruchy głowy, mimikę lub reaguje na komendy głosowe wydawane przez użytkownika. W ten sposób można korzystać ze wszystkich funkcji komputera - począwszy od pisania na klawiaturze, przez obsługę internetu, czy programów graficznych.

- Oczywiście nic nowatorskiego nie ma w samym sterowaniu komputerem bez rąk. Takie urządzenia i oprogramowania są już na rynku. Nas wyróżnia bardzo łatwa obsługa, wykonanie i cena. Koszt naszego pomysłu szacujemy na około 400 dolarów - przy czym połowa to samo urządzenie. Cena konkurencyjnych produktów, o podobnej funkcjonalności co nasz, sięga 10 tys. dolarów - dodaje Tomek.

Diagnoza w telefonie

Pod koniec lipca grupa zapakowała ciągle ulepszaną aplikację i poleciała na finał do Seattle.

- Ostatnie poprawki naszej prezentacji i oprogramowania dokonywaliśmy dosłownie rzutem na taśmę, na miejscu tuż przed finałami - opowiada Daniel Pomianek.

Podczas kilkudniowego intensywnego pobytu jurorzy spotykali się z finalistami i ponownie testowali aplikację. W finale, który można było obserwować w internecie, nagradzano trzy najlepsze projekty w kategoriach: World Citizenship, Games i Innovation. W pierwszej z nich startowali rzeszowianie. Do wygrania były czeki na dziesiątki tysięcy dolarów i spotkanie z Billem Gatesem. Studenci nie ukrywają, że z każdym kolejnym etapem coraz bardziej wierzyli w swoje szanse w konkursie. Niestety nie udało się.

- Liczyłem przynajmniej na podium. Po konkursie dowiedziałem się od jury, że nasz projekt był jednym z najlepszych pod względem technologicznym, niestety do zwycięstwa brakło nam innych rzeczy - mówi Norbert Pisz.

Najlepsze miejsca w ich kategorii zajęły drużyny z Australii, Tajwanu i Irlandii. Australijczycy pokazali aplikację, która ocenia ryzyko zachorowania na anemię na podstawie... zdjęcia oka wykonanego komórką. Tajwan przyjechał z urządzeniem, które analizuje postępy w rehabilitacji pacjenta. Irlandczycy natomiast pokazali aplikację, która osobom niepełnosprawnym ułatwia podróżowanie.

- Australia zasługiwała na zwycięstwo. Ich pomysł był stosunkowo prosty, ale przydatny i świetnie wykonany. Co do pozostałych dwóch miejsc na podium mam mieszane uczucia. Nie ukrywam, że byliśmy rozczarowani wynikami, choć już sam wyjazd był dużą nagrodą i osiągnięciem. A przynajmniej tak nas pocieszają znajomi - mówi Daniel.

Drzwi otwarte na świat

- Po konkursie dostaliśmy informację, czego zdaniem jurorów w naszym projekcie zabrakło. Mieliśmy za małą grupę testerów - u zwycięzców było to 87 osób u nas 10 - oraz instytucji, z którymi współpracujemy. Mimo że jest to konkurs studencki, zwracają ogromną uwagę na model biznesowy. Chodzi o to, żeby stworzyć produkt, na którym można zarobić - mówi Piotr.

Projektem zainteresowała się jedna z jurorek, zaproponowała pomoc i zaprosiła studentów do współpracy. Face Controller zaprezentował się także w muzeum w Seattle, gdzie każdy mógł osobiście go przetestować.
- Usłyszeliśmy dużo wspaniałych opinii, czuliśmy, że wiele osób wierzy w nasz projekt. To sprawiło, że sami uwierzyliśmy jeszcze bardziej w sens naszej pracy - opowiada Sylwia Perykasza.

Niewątpliwy sukces pomysłu zaprocentował także w Polsce. Pierwsze oferty biznesowe już padają, a członkami zespołu interesują firmy headhuntingowe, werbujące pracowników do firm. Im jednak marzy się przede wszystkim wypuszczenie produktu na rynek.

- To jednak ciągle prototyp. Działa poprawnie i da się go używać ale wymaga dopracowania. Tego typu software musi być dokładnie przetestowany, co wymaga czasu. Chcemy jednak zaistnieć na rynku jak najszybciej - zapewnia Norbert.

- Mamy świadomość tej szansy, postaramy się tego nie schrzanić - śmieje się Piotrek.

***
Choć sukces aplikacji otwiera niejedne drzwi na świecie, co najmniej dwoje z nich swoje plany życiowe wiąże z Rzeszowem.
- Taki jest plan i moje marzenie: żeby tu zostać i realizować duże rzeczy - puentuje Tomek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24