MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tarnobrzeg. W procesie bankowców z Grębowa zeznawała kasjerka. Sporo wiedziała o fikcji w dokumentach, mówiła o strachu przed panią prezes

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu w środę 8 maja, w procesie dotyczącym wielomilionowych przekrętów finansowych w Banku Spółdzielczym w Grębowie, połowiczne zeznania złożyła była kasjerka tegoż banku, Sabina S. To pierwszy świadek, którego przesłuchanie sąd mógł rozpocząć. Przypomnijmy, że w efekcie działań oskarżonych - jak uważa prokuratura - klienci placówki stracili pieniądze a sam bank upadł.

Trwa proces byłych pracowników Banku Spółdzielczego w Grębowie

Przypomnijmy, że byłym pracownikom banku i członkom rady nadzorczej tej placówki prokuratura przestawiła szereg zarzutów: Bank Spółdzielczy w Grębowie doprowadzili do bankructwa, chcąc zarobić miliony na giełdzie.

Przesłuchanie pierwszego świadka w tym procesie sąd zaplanował na wtorek, 7 maja. Pojawił się jednak problem, ponieważ okazało się, że była pracownica banku korzysta od lat ze specjalistycznej pomocy lekarskiej, pierwsze problemy miała jeszcze w czasie pracy w banku, w 2011 roku. Podczas dotychczasowych czterech przesłuchań w śledztwie kobieta nie wspominała o problemach depresyjnych. Teraz sąd postanowił, że kobieta będzie mogła złożyć zeznania wyłącznie w obecności psychologa i termin nie został wyznaczony.

Z tego też powodu pierwszym przesłuchanym świadkiem była w środę Sabina S., była kasjerka pracująca w Banku Spółdzielczym w Grębowie do 8 maja 2019 roku (to był początek końca banku). Nie możemy cytować treści zeznań byłej pracownicy, by nie informować o niej nieprzesłuchanych jeszcze świadków.

Kobieta mówiła, że służbowo w bankiem związana była od 1985 roku, a od 2007 roku pracowała jako kasjerka. I od razu zorientowała się, że w placówce dochodzi do nieprawidłowości, za którymi stoi prezes banku Janina K. Mówiła, że w ostatnim dniu każdego miesiąca Janina K. przychodziła do niej przynosząc kilka potwierdzeń wpłat zaliczek na konto rozliczeń międzybankowych, na łączną kwotę 200 tysięcy złotych. I stanowczym głosem nakazywała dodanie tej kwoty do salda. Następnego dnia (już w pierwszym dniu nowego miesiąca) prezes Janina K. znów przychodziła do Sabiny S. z kilkoma dokumentami, tym razem nakazując jej wprowadzenie do systemu wypłaty łącznej sumy 200 tysięcy złotych. Jak zeznawała Sabina S., dzielenie kwot na mniejsze, nieprzekraczające równowartości 10 tysięcy euro miało na celu oszukanie bankowego systemu zapobiegającego praniu brudnych pieniędzy. A całe bankowe operacje miały za zadanie ukrycie faktycznego stanu salda na koncie rozliczeń międzybankowych.

Co działo się tymi pieniędzmi (początkowo 200, później 250 tysięcy)? Kasjerka słyszała od kogoś, że prezeska gra na giełdzie, a sama podczas wizyt w jej gabinecie widziała zawsze na monitorze komputera wykresy z notowań giełdowych.

Te comiesięczne operacje wpłat i wypłat były oczywiście fikcyjne, nie szły za nimi pieniądze. Jak mówiła 59-latka, była zastraszana i nękana przez prezeskę, która miała jej grozić zwolnieniem z pracy w razie odmowy wykonania poleceń i wystawieniem takiej opinii, że nikt jej do pracy nie przyjmie. Jak twierdziła, za każdym razem sprzeciwiała się takim nielegalnym działaniom, ale ostatecznie prezeska i tak stawiała na swoim. Dopiero we wrze4sniu 2017 roku kobieta kategorycznie przeciwstawiła się robieniu fikcyjnych transakcji, przez co spotkała ją kara - jako jedyna spośród starszych stażem pracowników została pominięta przy wypłacie premii.

Świadek mówiła też o innych fikcyjnych operacjach bankowych mających na celu ukrycie w bankowych systemie faktu, że niektóre kredyty nie są spłacane. W zeznaniach, także tych z postępowania przygotowawczego odczytanych w sądzie, obciążała oskarżone Teresę R. i Genowefę K, twierdząc, że wiedziały o przekrętach. Nie obciążała jedynie Bożeny Sz.

Przed sądem Sabina S. opisywała również to, co działo się 8 lipca 2019 roku. Tego dnia przyszła do pracy z wnioskiem urlopowym i źle się czuła. Nie obsłużyła ani jednego klienta, choć pobrała ze skarbca pieniądze wspólnie z drugą kasjerką. To był dzień, kiedy klienci rozpoczęli szturm na bank, bo do ludzi wyciekła informacja, że bank utracił płynność finansową wskutek przekrętu. Sabina S. liczyła pieniądze ze skarbca, choć nie przeliczała tych zapakowanych hermetycznie, z banderolami. Na koniec dnia podczas sprawdzania stanu kasy okazało się, iż brakuje 144 tysięcy 170 złotych. Nie wiadomo do dziś, co się stało z tymi pieniędzmi.

Na kolejnym terminie świadek ma odpowiadać na pytania prokuratora, pełnomocników pokrzywdzonych, obrońców oskarżonych oraz samych oskarżonych.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tarnobrzeg. W procesie bankowców z Grębowa zeznawała kasjerka. Sporo wiedziała o fikcji w dokumentach, mówiła o strachu przed panią prezes - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24